Dziwnie jest być z dwóch ojczyzn, a mieszkać tylko w jednej. Nie odwiedzam Polski tak często jak bym chciała, więc od lat jestem z dala od połowy mojej rodziny. Niestety bilety lotnicze, napięty grafik oraz to, że nie znam języka polskiego, a moja rodzina nie mówi po angielsku, utrudniają nam kontakt.
Wielokrotnie martwię się, że stracę polską tożsamość, źle się czuję, że nie ma mnie w mojej miejscowości, z dziadkami, wujkami i kuzynami. Jeśli jednak trochę poobserwuje się widzę, że właśnie z powodu mojej nieobecności moja polska rodzina zostawiła mi kilka… drobnych upominków na pamiątkę.
Moja babcia zadbała o to, aby dać mi swoje kręcone włosy i piękne brązowe oczy. Aha, i jest „kokietką” rodziny… Myślę, że Ewelina i ja mamy to po niej. Zdecydowanie odziedziczyłam zuchwałość i ekstrawersję po moim dziadku. Poza tym wszyscy go jeszcze pamiętają ze ślubu moich rodziców i przywołują go za każdym razem, gdy rozmawiamy o Polsce — zrobił wrażenie. Wujowie dali mi swoje (złe) poczucie humoru, żebyśmy mogli opowiadać dowcipy i nikt oprócz nas się nie śmiał. Ale poza tym nauczyłam się od nich pomagać innym i dbać o to, by dobrze się bawili. Ciotki nauczyły mnie gościnności, życzliwości i produktywności. Oczywiście jestem prawie pewna, że pewna ciocia zainspirowała moje „tendencje do ucieczki” za granicę. Odwaga i spontaniczność to cechy, które po niej odziedziczyłam. W końcu moi kuzyni zadbali o to, abym nauczyła się dobrze bawić, dbać o siebie i nie przejmować się tym, że zostanę „rozbita”. Aha, Ewelina i Szarlina nauczyły mnie malować się, co równie ważne!
To naprawdę piękne widzieć, jak tak wielu ludzi może ukształtować jedną osobę dziewczynę. Jestem dumna ze swojego pochodzenia i wdzięczna za cechy, które odziedziczyłam po polskiej rodzinie.
Dużo o was myślę, chociaż nie jestem z wami. Tęsknię za wami i kocham was.











0 Σχόλια